piątek, 30 marca 2012

Rozdział 10


*** Kasia***
Mój jakże piękny sen musiał przerwać Louis. Wpadł do mojego pokoju  krzycząc i skacząc na łóżko. Okazało się, że nie ma jego ukochanych marchewek. Jeny, czasem mam go naprawdę dość, ale on potrafi rozśmieszyć wszystkich. Wygramoliłam się z Harrym łóżka i poszliśmy na dół do kuchni. Wchodząc poczułam zapach pysznych naleśników. Z uśmiechem na twarzy usiadłam do stołu a Ola podłożyła mi pod nos naleśniki. Przywitałam się ze wszystkimi, podziękowałam Olce i zabrałam się za konsumowanie. Po zjedzeniu moja przyjaciółka poprosiła mnie o rozmowę. Nie wiedziałam o co chodzi, ale poszłam do jej pokoju porozmawiać.
- O czym chcesz porozmawiać ?
- Chodzi o to, że ja jutro wyjeżdżam do Polski. Wakacje się kończą i muszę wracać. – powiedziała ze smutkiem. Całkiem o tym zapomniałam. Ja tu zostaję bo rodzice znaleźli lepszą pracę a Olka musi wracać. Niestety.
- Dlaczego nie chciałaś tego powiedzieć przy wszystkich? – zaciekawiłam się. Przecież to nie jest jakąś tajemnicą. Wiedzieli, że przyjechałyśmy tutaj na wakacje.
- Nie wiem, chciałam pierw z tobą porozmawiać. – odpowiedziała. Przytuliłam ją i poszłyśmy na dół do chłopaków. Oczywiście musieli się dopytywać o co chodzi, ale mówiłam że dowiedzą się w swoim czasie. Robili smutne minki.
- Szkoda tylko że to na mnie nie działa – uśmiechnęłam się triumfalnie do nich. Spojrzeli po sobie uśmiechając się. Ze strachem spojrzałam na nich i w tym momencie rzucili się na mnie łaskocząc mnie. Śmiałam się bardzo głośno, ale nic im nie powiedziałam. Niech Olka im powie, a nie ja.
- Nie katujcie już ją. – uratowała mnie od tego moja najlepsza przyjaciółka o imieniu Ola.
- Dzięki – odpowiedziałam jej i przesyłając jej spojrzenie w stylu „ powiedz im w końcu, bo mnie tutaj zaraz zabiją”
- Jutro wyjeżdżam – powiedziała i od razu spuściła głowę. Była na pewno smutna. Tak jak zresztą każdy.
- Co? – krzyknęli wszyscy patrząc się na Olkę.
- Normalnie, wakacje się kończą. Tak jak mój pobyt tutaj. Dzwoniła do mnie mama i powiedziała, że mam samolot jutro o siódmej rano. – zaniosła się teraz płaczem. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Po chwili zrobiła to reszta.
- W takim razie robimy dzisiaj imprezkę! – krzykną uradowany Louie. Wszyscy się zgodzili i zaczęły się przygotowania. Mało będzie osób, bo zaprosimy tylko tych których tutaj poznałyśmy. Nathan tylko przyprowadzi swoich kupli, mówi że są spoko więc jemu wierzę. Jak zawsze podzieliliśmy się pracą. Pojechałam z Harrym do sklepu po kilka rzeczy których brakowało. Szybko wróciliśmy do domu, przebrałam się w luźniejsze rzeczy i wzięliśmy się z Harrym do roboty.
- Kaśka, nie mamy sukienki na imprezę! – zrobiła wejście smoka Ola. Miała rację. Uśmiechnęłam się do Harolda słodko.
- Eh… podwieźć was? – zapytał się zrezygnowanym głosem spojrzałam w stronę Olki, która zachęcająco kiwała głową z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jak byś mógł…- nie dokończyłam bo Harry wziął mnie na ręce.
- No jasne, takim razie ja czekam na dole w samochodzie.  – postawił mnie na ziemi i razem z Olą pobiegłyśmy szybko do pokoju się przebrać i doprowadzić do porządku. Po dziesięciu minutach byłyśmy gotowe i zeszłyśmy na dół. Harry już czekał w samochodzie i nad czymś myślał. Wsiadłam do samochodu i dałam jemu całusa. Uśmiechną się do mnie promiennie i dopalił silnik. Szybko dojechałyśmy na miejsce.
- Jak będzie cie wracały to daj mi znak to przyjadę po was.
- Dobra i dzięki. – jeszcze raz dałam jemu buziaka i wyszłam z samochodu. Ola już na mnie czekała przed wejściem. Widząc mnie podchodzącą do wejścia uśmiechnęła się.
- To od jakiego sklepu zaczynamy? – zapytałam się. Zawsze to ona znała się lepiej na takich rzeczach.
- Wchodzimy do wszystkich sklepów. – wzruszyła ramionami i zaczęłyśmy chodzić. Dużo było sukienek, ale żadna nie przypadła nam do gustu. W końcu znalazłam sukienkę, a dodatki które miałam w domu ciekawie dopasowywały ubiór ( http://stylistki.pl/imprezowy-166791/). Ola z kolei wybrała sobie  (http://stylistki.pl/bez-nazwy-30672/). Ślicznie wyglądała. Harry po nas przyjechał szybko i jak tylko wróciłyśmy poszłyśmy na górę się szykować. Gdy już się wykompałyśmy zrobiłyśmy sobie pasujący makijaż. Z włosów zrobiłam sobie kłosa, a Ola pofalowała je i rozpuściła. Jak schodziłyśmy na dół wszystko było już przygotowane i schodzili się po mału goście.
- Hej – zawołał Nathan posyłając uśmiech. Też się do niego uśmiechnęłam i razem z Olą podeszłyśmy do niego. Stał z czwórką chłopaków.
- Hej – powiedziałyśmy równo do nich. Przytuliłam Nathana, a po mnie Ola.
- Jestem Tom. – powiedział chłopak w czarnych włosach i kolczyku w uchu. Miał na sobie ciemnoniebieską koszulkę i dżinsy ciemniejszego koloru i  adidasy.
- A ja jestem Max – chłopak w najkrótszych włosach, jasno niebieskiej koszulce z napisem, ciemnymi dżinsami i też z adidasami mnie przytulił.
- Ej, to nie fair! Też tak chcę. – powiedział tom i  przytulił mnie. Max się tylko zaśmiał.
- Ja jestem Jay – powiedział chłopak w kręconych, jaśniejszych włosach. Ciemno zielona bluzka a na to koszula w kratkę. Ciekawie to wyglądało. Czarne spodnie i tak jak wszyscy adidasy. Przytulił mnie a ja sobie dopiero teraz przypomniałam, że się im nie przedstawiłam.
- Jestem Siva – uśmiechną się chłopak o ciemniejszej karnacji, czarnych włosach, brązowej koszulce, czarnych spodniach i oczywiście adidasach.
- A ja jestem Kasia. – uśmiechnęłam się do  nich.
- A ja jestem Ola. – powiedziała i też się uśmiechnęła. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i ja poszłam do poszukać Harrego, a Ola została z nimi. Wydają się być mili i spoko. Idąc spotkałam znane mi osoby i z każdą chwilkę porozmawiałam i przy okazji pytając się czy wiedzą gdzie jest lokowaty.  W końcu znalazłam burzę loków rozglądającym się gdzieś po pomieszczeniu. Podeszłam do niego od tyłu i się zapytałam.
- Kogoś szukasz? – szybko się odwrócił uśmiechną się do mnie i założył się
- Tak, szukałem ciebie, ale już znalazłem – podszedł do mnie jeszcze bliżej i pocałował. Przywitałam i poznałam kilka osób i poszłam z Harrym trochę potańczyć. Już po godzinie niektórzy byli pijani. Nie mogłam przez moją ciążę poszaleć. Od czasu widziałam Ole. Wyglądała na zadowoloną. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Też się z tego cieszyłam. Trochę się zmęczyłam więc poszłam do kuchni zobaczyć co jest tam do jedzenia.
- Możemy porozmawiać na osobności? – usłyszałam za sobą głos Zayna. Odwróciłam się do niego i kiwnęłam głową chociaż nie wiem o co jemu chodzi. Poszliśmy więc do jego pokoju i zamkną je na klucz.
- Więc o czym chciałeś pogadać? – zapytałam.
- Nie może zostać tutaj Ola? – zapytał ze smutkiem. Jest smutny, że Ola musi jutro jechać. Czemu się jej nie zapyta? Pomyślałam.
- Też bym chciała, ale ona mieszka w Polsce. Może nas odwiedzi jak będzie mogła.- odpowiedziałam jemu i przytuliłam, bo myślałam że zaraz się tu popłacze. Chwilę tak staliśmy i poszliśmy na dół do reszty. Zayn od razu podszedł do Oli i ją pocałował. Ładnie razem wyglądali. Liam co chwilę zerkał w stronę siostry. To było Takie dziwne jak to nam powiedziała. Ale widać że się do tego przyzwyczaiła. Ja bym chyba tak nie umiała. Od tyłu podszedł do mnie Harry i mnie przytulił. Czułam jego oddech na mojej szyi. Na parkiecie ludzie tańczyli jakieś wygibasy. Cała impreza się udała. Każdemu uśmiech nie schodził z twarzy. Impreza trwała do późna gdy byłam zmęczona poszłam z Harrym do pokoju i szybko zasnęliśmy w tuleni w siebie.
- Dobranoc Kochanie – szepnął mi na ucho Harry.
- Dobranoc Kochanie i się wyśpij bo pojedziemy odwieźć jutro Olę na lotnisko.
- No tak, prawie zapomniałem, to mnie obudź jak coś. – dał mi buziaka. Jutro rano wylot ma Ola. Będzie mi jej tutaj brakowało. Mama tylko nadzieję, że szybko znów się spotkamy.
-----------------------
Heej :* Jeny, zła jestem na siebie, że tak rzadko dodaję rozdziały i jeszcze jest taki krótki i beznadziejny, Grrrrr...  na górze dałam sondę ( obczaiłam jak się to robi brawa dla mnie hahaha) jestem ciekawa ile was to coś czyta. Miłego weekendu i mam nadzieję, że się wam podoba jak coś to piszcie w komentarzach. Do następnego rozdziału! I jak wam podoba się mowy wysrtuj bloga. xoxo xD lol hahaha :*

piątek, 9 marca 2012

Rozdział 9


*** Kasia***
Kiedy wszyscy zjedli śniadanie postanowiliśmy, że oglądnie my film. Chłopcy nieco kłócili się jaki ma być, bo każdy chciał coś innego. W końcu Lousi znalazł filmy który każdemu pasował. Nie znałam tego filmu więc chciałam zobaczyć o co w nim biega. Harry cały czas mnie przytulał i przez niego nie mogłam się skupić na filmie. Louis coś szeptał do Harrego a potem obydwaj się śmieli. Wieczorem postanowiliśmy, no dobra Louis tak chciał, żebyśmy oglądnęli horror. Podobno ma taki fajny i może natchnie go to bo sam pisze scenariusz do swojego „filmu”. W tedy wszyscy wpadli w śmiech. Potem powiedział, że tytuł jest oryginalny i daje dużo do myślenia. Louis i myślenie tak? Nie te czasy i chyba w snach. Wracając do tytułu jego filmu. Nazywa się „ marchewka”. Tak daje wiele do myślenia. Uśmialiśmy się z tego a Louis udając obrażonego poszedł do swojego pokoju. Postanowiliśmy z Harry, że pójdziemy się przejść do parku. Pogoda była piękna. Wszystko w ogóle teraz było piękne jak był koło mnie. Piękne poranki, śpiewy ptaków, jego zapach i wszystko. Po prostu cały świat. Szliśmy spokojnym krokiem po parku trzymając się za ręce. Czasem spojrzeliśmy sobie w oczy. Te jego piękne hipnotyzujące oczy i uśmiech sprawiały uśmiech na mojej twarzy. W pewnym momencie pomyślałam co będzie jeżeli dowiedzą się o naszym związku media. Już sobie wyobrażałam strony pierwszych gazet. Usiedliśmy na ławce dalej trzymając się za ręce. On patrzył się na mnie ja na niego. NIK nie chciał przerywać tej pięknej chwili. Harry spojrzał na moje usta i przysunął się jeszcze bliżej. Po chwili nasze usta się spotkały a ja oddałam pocałunek pogłębiając go. Miał takie miękkie i pyszne usta.
- Kocham Cię – szepnęłam jemu jak się oderwałam od niego. Przytulił mnie do siebie i znów poczułam ten piękny zapach. Tak mogę żyć do końca świata i jeszcze dłużej.
- Kocham Cię – szepną mi do ucha. Naprawdę go kochałam. Nigdy nie czułam do żadnego z moich chłopaków to co do niego. Po drodze powrotnej wstąpiliśmy na ciastko i wracaliśmy do chłopaków, obejrzeć film. Nie lubię horrorów ale z moim Harrym to na pewno będzie fajnie. Film był straszny i co chwilę zamykałam oczy. Cały czas byłam przytulona do niego. W pewnym momencie Louis oznajmił nam, że pójdzie po coś do jedzenia, bo zgłodniał. Coś tam mruknęli chłopcy, bo byli bardzo zajeci tym filmem. Nawet tytułu nie znałam i nie chciałam poznać.
- AAAAAAAAA… - przerażający krzyk Louisa sprawił że wszyscy się wystraszyli i przerażeni pobiegliśmy do kuchni. Louis stał przed lodówką (otwartą) i płakał.  Powoli upadał na ziemię. – Nie… nie… nie  ma… mar… mar … marchewki. – zaczął się jąkać. Myślałam że go walnę a zarazem popłaczę się ze śmiechu. My tu wczuwamy się w film, jest straszymy a tu nagle taki przerażający krzyk.  Wszyscy byliśmy źli na niego, a on? Nic z tego nie zrobił. Płakał dalej. A raczej ubolewał że nie ma w lodówce ani jednej marchewki.
- Louis, może byś tak poszedł po tą marchewkę do sklepu czy Bedzie tak płakać cały czas? – zapytałam się jego. Nagle jego pacz ucichł a w jego oczach pojawiła się radość. Błysk w oku w stylu ‘ dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?’.
- Ale pójdzie ktoś ze mną? – zapytał Louis robiąc słodkie oczka. Poszedł z nim po dużym namawianiu Niall. Wrócili dopiero po jakiejś godzinie. Marchewek było dużo. Do tego jeszcze piwo i popcorn. Usiedli na miejscach wolnych na kanapie. Oczywiście Louis z marchewkami. Po oglądnięciu jeszcze kilku filmów zrobiłam się śpiąca. Razem z Harrym poszliśmy do pokoju położyć się spać. Przytuliłam Harrego i tak zasnęliśmy. Rano obudziłam się w ramionach Harrego. Takie poranki są piękne i miło zaczyna się dzień. Harry bawił się moimi włosami posyłając swój najpiękniejszy uśmiech jaki umiał zrobić. Odwzajemniłam i pocałowałam go w usta. Zawsze miał te same, piękne, miękkie i słodkie usta.
- Dziś zabieram Cię na kolacje, do restauracji. – powiedział Harry. Jeszcze mnie nie zabierał do restauracji.  Strasznie się ucieszyłam i rzuciłam się jemu na szyję. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji bo upadliśmy na podłogę śmiejąc się. Pocałował mnie a ja oddałam jemu pocałunek pogłębiając. Harry  miał przyjechać pod dom ciotki, bo musiałam się ładniej ubrać i wyszykować. Miał po mnie przyjechać o 18 więc miałam jeszcze dużo czasu, ale chciałam na trochę pogadać z Olą. Długo z nią nie rozmawiałam. Gdy tylko weszłam udałam się do jej pokoju, czyli tak że mojego. Na początku nie chciała ze mną rozmawiać, ale pogodziłyśmy się i razem mówiłyśmy co działo się u nas przez ostatnie dni. Na wieść o tym że idę na kolacje z Harrym zaczęła Krzyczeć jak wariatka.
- No już nie krzycz, bo zaraz sąsiedzi przyjdą nas uspokoić. – powiedziałam do niej. Nie zdziwiła bym się gdyby na serio przyszedł ktoś. Rozmawiałyśmy, a czasu było coraz mniej. W pewnym momencie przypadkowo spojrzałam na zegarek 17:20. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
- yyy… Ola, czy ten zegarek dobrze chodzi? – pokazałam jej ręką na zegarek który stał na szafce nocnej.
- Tak, a co? – odpowiedziała mi. Jeszcze bardziej wytrzeszczałam oczy i szybko udałam się do łazienki. W między czasie to znaczy w biegu do łazienki powiedziałam jej o co chodzi. Gdy ja się kompałam szybko, Olka miała wybrać i struj. Szybko wyszłam z niej i popędziłam do pokoju włożyć na siebie ubrania te które mi przygotowała. Nawet na nie spojrzałam. Olka zrobiła mi makijaż pasujący do mojej sukienki. Potem wzięła się za moje włosy. Wszystko szybko poszło i równo o 18 byłam gotowa. Spojrzałam w lustro i nie mogłam uwierzyć. Ola zrobiła wszystko pięknie. Fioletowa sukienka była śliczna, do tego moje ulubione czarne szpiki. Nie chodzę w takich bytach często ale na taką okazje idealnie pasowały. Makijaż idealnie pasując do sukienki. Nie był jakiś mocny. W sam raz. A włosy wyprostowała mi i wszystko ze sobą idealnie pasowało. Wzięłam jeszcze sweterek na wszelki wypadek gdyby było mmi zimno. Podziękowałam szybko Oli, bo już Harry czekał na zewnątrz. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Harry podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się tym swoim pięknym uśmiechem.
***Ola***
Po tym jak się zagadałyśmy wybrałam jej struj i wszystko zrobiłam. Wyglądała cudzie. Tak, inaczej. Byłam zadowolona ze swojej pracy. Widziałam szczęście malujące się na jej twarzy. Po jej wyjściu, poszłam na kanapę. Wygo dnie się usadowiłam i zaczęłam jeść lody oglądając jakieś programy telewizyjne. Zapowiadał się długi wieczór, bo ciotka Kaśki miała wrócić dopiero pojutrze. Musiała pilnie gdzieś tam pojechać. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. W pierwszej chwili pomyślałam kogo m tu niesie, niech sobie pójdzie. Lecz zaraz sobie przypomniałam ze to może być Kasia. Coś mogło się stać i szybko tu przyleciała. Zerwałam się jak oparzona do drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazało się czwórka chłopaków śmiejąca się z czegoś. Nie wiedziałam skąd znają adres, chyba mają od Harrego, bo on tu dziś był. Weszli do domu od razu siadając na kanapie. Zaraz była wojna o pilota. Louis trzymał go w swojej ręce tak jakby wysoko bo leżeli na kanapie. Patrzyłam się na nich dziwnie i normalnie wzięłam pilota od Loiusa. Rozsiałam się wygodnie na fotelu i przeskakiwałam po kanałach.
- No co? – powiedziałam bo się na mnie dziwnie patrzyli. Potem wszyscy wpadli w śmiech. Znowu? No co jest? Machnęłam ręką i dalej patrzyłam na programy.
- Może pooglądamy jakiś film? – zaproponował Liam. Był to dobry pomysł. Wszyscy się zgodziliśmy. Gdy oni znowu się kłuci ci, tym razem jaki mamy oglądać film ja zrobiła popcorn. Gdy już przyszłam mieli uzgodniony. Miał być to paranormal activity 2. Oglądałam tylko pierwszą część i była spoko. Chyba trochę się zdziwili że nie sprzeciwiałam się ich wyboru .
***Kasia***
- Ślicznie wyglądasz. – powiedział do mnie Harry i pocałował lekko na powitanie. Uśmiechnęłam się do niego. Wręczył mi bukiet róż i ruszyliśmy do restauracji.
- Dziękuję, ty także. – odpowiedziałam jemu. Restauracja była pół godziny z ciotki domu. Porozmawialiśmy sobie trochę. Okazało się że za niedługo jadą w trasę koncertową po Europie i będzie trwać aż dwa miesiące. To  była niestety jego praca. Zaszliśmy do ładnego, średniego budynku, Harry poprosił o zarezerwowany stolik i usiedliśmy. Złożyliśmy swoje zamówienia i czekaliśmy chwilę aż kelner nam je przyniesie. Jedzenie było dobre, wszystko się udało. Harry zapłacił za wszystko i wyszliśmy z restauracji. Udaliśmy się do parku i spacerowaliśmy. Harry przytulił mnie do siebie i znowu ten słodki zapach.
***Harry***
Jak zwykle Kasia ślicznie wyglądała. Byłem szczęśliwy że mam taką piękną dziewczynę. Jej usta jak słodka truskawka, pragnąłem je cały czas czuć. Jej zapach ciała przypominał mi mix wszystkich najlepszych chwil z dzieciństwa. Kocham ją. Przy niej czuję się inny. Chcę aby, Kasia pojechała ze mną na trasę koncertową, ale nie będzie mogła być ze mną cały czas, bo będzie musiała iść do szkoły. Jakoś będzie trzeba wytrzymać dużo czasu bez najważniejszej osy w moim życiu.
***Ola***
Wszyscy siedzieliśmy na kanapie ściśnięci, tzw. Oprócz mnie. Przez cały czas śmiałam się z nich, a oni posyłali mi przerażone spojrzenia. W pewnym momencie gdy bohaterka zlatywała po schodach wszyscy byli przerażeni.
- uuu… ale ją nos musi boleć – powiedziałam a oni wszyscy znowu na mnie popatrzyli. Nie znali mnie z tej strony. Z horrorów zrobić komedię. Louisowi się tego nie udało zrobić. Za to mnie na pewno tak. Kto normalny śmieje się na horrorze? Ja!
- Olka, jesteś pierwszą dziewczyną która nie boi się horrorów. Jak to robisz?! I nie przeszkadzaj nam w oglądaniu – powiedziała Zayn. Wzruszyłam ramionami i dalej coś gderałam.
- Normalnie. Po prostu mam poczucie humoru. A co zazdrościsz? Wy tu się trzęsiecie ze strachu, a ja się śmieję jak bym była na komedii. Czekaj, wróć, to przecież jest komedia! – powiedziałam sarkastycznie i dalej oczywiście nabijałam się z filmu i ich. Nie ma co wszyscy krzyczą a ty się śmiejesz. Gdy film się skończył wszystkich wzrok skierował się na mnie. Nie wiedziałam o co im chodzi. Zaraz potem rzucili się na mnie łaskocząc mnie. Cały czas się śmiałam, prosiłam aby przestali, ale oni nie chcieli. Mówili że to za karę, że nie dałam im oglądać filmu. Po łaskotkach Louis strasznie chciał oglądnąć Zaplątani. Nie miałam nic przeciwko, bo bardzo lubię tą bajkę. Razem z Louisem śmialiśmy się z tego do łez. Doszliśmy również że najfajniejszą postacią w tej bajce jest koń.
***Kasia***
Idąc po parku było już późno i ciemno. Harry co chwilę pieścił moje ucho mówiąc jak bardzo mnie kocha. Nie byłam jemu dłużna i robiłam to samo. Gdy już byliśmy zmęczeni poszliśmy do mnie. Wchodząc do domu ujrzeliśmy resztę zespołu i Olę śpiących w salonie. Liam, Zayn i Niall spali na kanapie przytuleni. Słodko wyglądali. Louis leżał plackiem na dywanie, a Olka leżała na fotelu. Z góry przyniosłam koce i ich okryłam . razem z Harrym poszliśmy na górę spać. To był udany i najlepszy dzień w moim całym życiu. Pewnie się powtórzę ale Kocham Harrego. Jeszcze do nikogo innego nie miałam takiego uczucia. Był moim ideałem i nie spotkam innego tak świetnego chłopaka. Przy nim czuję się bezpieczna.
-------------
Przepraszam że tak późno go dodaję, ale miałam pustkę w głowie. Brak weny przewyższył moje starania. Jak macie jakieś pomysły to piszcie, bo przeżywam kryzys. Mam nadzieję, że podoba się wam. Dedykuję to wszystkim co czytają moje wypociny. Do następnego! I miłego weekendu.