piątek, 17 lutego 2012

Rozdział 8


*** Harry ***
Gdy odwróciła się dziewczyna która siedziała Kołomnie, po prostu zaniemówiłem. Była to Kasia. Tak samo jak ja była zszokowana. Miała spuchnięte oczy od płaczu i teraz też płakała. Przytuliła mnie. Nie chciałem pytać, na razie, bo potem będzie musiała mi o tym powiedzieć. Ona teraz nie przytulał się do mnie, tylko trzymał kurczowo. Tak jakby się bała że zaraz pójdę albo ktoś zrobi jej krzywdę. Dość długo tak siedzieliśmy. W końcu ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Jak zaczęło się ściemniać poszliśmy do pokoju. Szliśmy nie rozmawiając. Wiem że nie chce teraz o tym rozmawiać. Otwierałem po cichu drzwi ale nie umknęło to uwadze reszty zespołu.
- Harry, gdzie… - nie dokończył Lou widząc że za mną jest Kasia. Bez żadnego słowa poszliśmy do mojego pokoju. Jak tylko weszliśmy do mojego pokoju zamknąłem go na klucz. Usiedliśmy na łóżku. Nie wiedziałem od czego tu zacząć. Ona zaczęła płakać i mówić coś niezrozumiałego.
- Kasia, powiedz wszystko powili. – powiedziałem spokojnie. Kiwnęła lekko głową.
- Kiedy zobaczyłam Cię jak całowałeś inną… - zaniosła się płaczem a ja jej wytłumaczyłem że to była Madison i chciała zepsuć mi związek z nią.
- No, ja potem poszłam do parku. Tam byłam do późna, aż w końcu podszedł jakiś facet i powiedział że się „zabawimy” i… - znów nie dokończyła. Rozpłakała się jeszcze mocniej, a ja ją przytuliłem. Zabiję go, pomyślałem. Przyłożyłem rękę do jej brzucha. Uśmiechnęła się tak jak ja. Wyszeptałem jej żeby nie usuwała tej ciąży. Zgodziła się i pocałowałem ją. Już prawie zapomniałem jak smakują jej usta. Tak się cieszyłem, że ją odzyskałem. Było już dość późno więc poszła spać razem ze mną w pokoju. Ciekaw jestem czy powiedziała już komuś o ciąży, czy tylko ja o tym wiem. Weszliśmy do mojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Zawsze tak robię, bo nielubię jak mi ktoś przeszkadza.
- Mówiłaś już im o tym? – zapytałem się jej. Spuściła głowę usiadłem koło niej i ją przytuliłem.
- Nie i nie wiem kiedy im o tym powiedzieć. – powiedziała. Wtuliła się we mnie i tak siedzieliśmy. Za jakieś dziesięć minut Kasia usnęła więc położyłem ją na łóżku i szybko poszedłem się wykompać. Jak wróciłem dalej spała. I tak słodko wyglądała. Uśmiechnąłem się sam do siebie i położyłem się obok niej.
*** Kasia ***
Śniły mi się jakieś koszmary i obudziłam się cała mokra. Harry już w tedy nie spał i przytulił mnie do siebie mocno. Miło jest znów poczuć ten zapach perfum, włosów. Tak mi go brakowało przez ostatnie dni. Poszliśmy do kuchni zrobić śniadanie. Chciałam sama ale oczywiście mówił że nie mogę się teraz przemęczać. Tak, cały, kochany Harry. Zrobił te jego pyszne tosty z pomidorem i herbatę. Przy nim to tak wszystko lepiej smakuje, nawet nie wiedziałam że on tak dobrze gotuje. Wróciliśmy do pokoju, mijając zaspanego Louisa. Chyba nawet nas nie zauważył. Położyłam się na łóżku. Nie chciałam nigdzie iść. Tutaj było mi dobrze. Do szczęścia wystarczył mi sam Harry. Kocham go. Harry przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Było cicho, przerywało tylko ją nasz oddech. Powoli zamykałam oczy bo jakaś senna się zrobiłam gdy nagle tą piękną ciszę przerwał jakiś trzask drzwi. Poderwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. No tak to była wściekła Olka. Gdy mnie tylko ujrzała to myślałam że na mnie wskoczy. W tym momencie również doszedł Harry i Louis.
-Ola co się stało że tak nagle wparowałaś do nas? – zapytał się Louis. Chyba wiedział że coś musiało się między nią a Zaynem. Też tak myślałam .
- Co mnie do was sprowadza? Hm… Olka nie mogłaś mi powiedzieć że jesteś tutaj?! Ja się martwię o ciebie a ty tu sobie siedzisz jak niby nic?! – odpowiedziała. A więc o to jej chodzi. Wiecznie troskliwa Ola. Harry poszedł do mnie od tyłu i mnie przytulił. Olka zrobiła wielkie oczy. Nie rozumiałam jej czasami. Potrafiła zrobić awanturą o byle co.
- A ja muszę tobie wszystko mówić? Ale jak widzisz wszystko jest w porządku i nie musisz się o nic martwić. – odpowiedziałam jej. Poszłam w kierunku pokoju Harrego. Usłyszałam trzask drzwi i za chwilę śmiech Harrego i Louisa.  Co ich tak rozśmieszyło? Po nich to wszystkiego można się spodziewać więc położyłam się na łóżku. Nie chciało mi się nic robić. Jest dość wcześnie więc chyba pójdę do ciotki po ubrania i tu pożyję sobie kilka dni. Tu jest tak miło wesoło no i oczywiście jest Harry. Westchnęłam lekko bo nie chce mi się nigdzie iść. Może inaczej, nie chce być daleko od Harrego.
- Harry! – krzyknęłam do niego. Szybko przyszedł z pytającą miną. Takiej jeszcze u niego nie widziałam. – Harry, czy mogę zostać u ciebie na kilka dni? Tu jest fajnie i… - nie zdążyłam dokończyć bo na mnie wskoczył. To chyba jest odpowiedź typu „ Ty się jeszcze pytasz? Jasne, nawet możesz zostać tu cały czas”. – Fajnie, ale proszę zejdź ze mnie. I pójdziesz ze mną po ciuchy? – zrobiłam kota ze Shreka. Wszyscy przy tym wymiękają, a nawet Harry. Znowu twierdząca odpowiedź. Jakoś go zepchnęłam ze mnie i poszłam ubrać buty. Gdy już byliśmy gotowi wyszliśmy. W domu nie było ciotki, bo była o tej w porze w pracy. To nawet lepiej, pomyślałam i poszłam do swojego pokoju. Wzięła kilka rzeczy, zbiegłam do Harrego i wracaliśmy do apartamentu. Po drodze spotkał kilka fanek. Zrobił z nimi zdjęcie i dał kilka autografów. Weszliśmy do jego apartamentu. Krzyki, śmiechy i lecąca muzyka. Popatrzyłam pytająco na Harrego a on był tak somo zdziwiona tak jak ja. Weszliśmy do pokoju gdzie wydobywał się ten cały hałas. Kaśka siedziała na sofie, Niall, Lou, Zayn śmali się na ziemi a Liam dziwnie się na nich patrzył. Nie usłyszeli jak wchodziliśmy więc bezszelestnie odwróciłam się i położyłam torbę z rzeczami na łóżku w pokoju Harrego. Po drodze powrotnej zahaczyłam o kuchnie i wyjęłam z niej chyba wczorajszą pizze. Kiedy weszłam do pokoju gdzie byli wszyscy napotkałam złe spojrzenie Nialla. Oj, coś mi się wydaje, że to była jego. Uśmiechnęłam się do niego jak niby nic i zaczęłam ją jeść. Harry usiadł koło mnie, wziął gryza za co dostał w swoją lokowatą czuprynę.
- Osz, ty – powiedział po czy rozczochrał mi włosy. Potem ganialiśmy się po całym pokoju, a reszta miała z nas ubaw. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo. Nogi jakby były z waty, same uginały się pode mną. Ktoś mnie z tylu złapał, a ja miałam już ciemność przed oczami. Kiedy otworzyłam oczy, było za jasno. Coś było nie tak. Rzuciłam wzrokiem na całe pomieszczenie. Było białe, jakieś szklane drzwi, pipkanie maszyny koło mnie. Gzie ja do cholery jasnej jestem? W tym właśnie momencie wszedł do pomieszczenia Harry. Był uśmiechnięty, ale widać że nie spał długo. Czy ktoś mi powie co się stało że ja tu jestem? Pytałam sama siebie i na nic nie znałam odpowiedzi. Uśmiechnęłam się też do Harrego, żeby wiedział że wszystko jest dobrze. Usiadł na krzesełku które znajdowało się obok mojego łóżka w trzymał mnie za rękę. Właśnie tego mi brakowało. Poczuć jego dłoń na swojej. I zobaczyć jego cudowny uśmiech. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższy czas. Nikt z nas nie wiedział co ma powiedzieć.
- Gdzie jestem? – zapytałam się jego przerywając tą ciszę. Popatrzył się na mnie tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami. Pogłaskał mnie po ręce i spuścił na nią wzrok.
- W szpitalu, zemdlałaś – odpowiedział zachrypniętym głosem. tak kocham ten głos, oczy, dotyk, wszystko w nim kocham. Czekaj, wróć, co on powiedział? Jak to w szpitalu i że niby ja zemdlałam? No może i tak bo nic nie pamiętam a on by mnie nie okłamał. Ufam mu, a on mnie. I znowu nastała cisza przerywana pipkaniem urządzenia. W pewnej chwili w chodzi do pokoju lekarz.
- Muszę Panią zbadać a Pana proszę o wyjście – oznajmił lekarz. Nie chciałam być teraz badana. Wolałam ten czas spędzić z Harrym. Ale jak jest taka potrzeba no to trudno. Zaraz znów się z nim zobaczę.
- Ale… - Harry nie chciał mnie teraz na moment opuścić. Chciał nadrobić tamten moment. Z niechęciął wyszedł z pokoju. Lekarz mnie zbadał i powiedział że wszystko jest w porządku. Z ciążą też tylko powiedział że nie mogę się przemęczać. Zostanę w szpitalu do jutra i wracam do domu. Może i krótko tu byłam ale już nie lubię tego miejsca. Gdy tylko lekarz wyszedł do pokoju weszli wszyscy. To znaczy całe One Direction i Ola. Ta druga jak tylko weszła od razu się na mnie rzuciła. Harry zawiedziony bo to on chciał tak zrobić usiał posłusznie na krzesłu tym co wcześniej. Złapał mnie za rękę i tak spędziliśmy cały dzień. Oczywiście wszyscy chcieli wyjaśnień. Nie było szansy to przed nimi ukrywać i powiedziałam razem z Harrym całą historie. Nikt nie mógł uwierzyć. Kilka pojedynczych łez poleciało mi po policzku. Potem Lous nas rozchmurzył i tak było do końca dnia. Chcieli tutaj wszyscy zostać ale ich pogoniłam. Najtrudniej było z Harrym ale też jakoś jego przekonałam aby się wyspał. W końcu jutro rano po mnie przyjedzie. Na następny dzień obudziłam się szybko. Ubrałam się, spakowałam i czekał już na mnie Harry z Louisem. Przytuliłam każdego i dałam całusa Harremu i wyszliśmy ze szpitala. W drodze powrotnej trochę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Kiedy dojechaliśmy Harry wziął mają torbę z rzeczami bo mówił „ nie możesz się przemęczać”. Weszliśmy do środka i kolejne uściski na powitanie. Potem postanowiliśmy ogląd noś film a na kolację zamówiliśmy sobie pizze. Większość od razu zjadł Niall więc zaraz zamówili jeszcze jedną. Ciekawa jestem tylko gdzie on to wszystko mieści. Dziś poszłam wcześniej spać, bo byłam zmęczona. Śniły mi się jakieś koszmary. Wstałam cała przepocona i spojrzałam na zegarek. Była siódma więc postanowiłam że się wykompię. Weszłam pod prysznic i przyjemna woda zaczęła spływać na moje ciało odprężając mnie przy tym. Zadowolona wyszłam z łazienki i udałam się w stronę kuchni. Pomyślałam że tym rzazem to ja zrobię śniadanie. Gdy kończyłam robić ktoś złapał mnie z tyłu i przytulił do siebie. Poczułam ten jedyny przyjemny zapach jaki kocham. Tak, to był zaspany Harry. Zjedliśmy to co naszykowałam przy tym Harry mówił, że to on powinien robić śniadanie. Jego w cale nie słuchałam. Do kuchni wszedł zaspany Louis.
- A mi to już nie zrobicie? – zapytał smutny Louis. Nagle tak jakby ożył i zaczął mówić jak najęty. Wstałam z krzesła i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej kilka marchewek. Podałam na talerzu przed nosem. Nagle ucichł. Usiadł grzecznie na krześle zaczynając jeść swoje śniadanie. Komicznie to wyglądało. Nie mogliśmy powstrzymać się z Harrym i wybuchnęliśmy  śmiechem. Louis popatrzył się na nas dziwnie a zaraz wyszedł ze swoimi marchewkami do pokoju. Dzień zapowiadał się bardzo ciekawie.
-----------------
Więc oto 8. Jak się wam podoba? Mi średnio, ale zostawiam to waszej ocenie. Nie wiem kiedy kolejny rozdział ale postaram się jak najszybciej. 

wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 7


*** Kasia ***
W drodze powrotnej rozmawiałam z Olą o co chodzi z Zaynem. Ucieszyło mnie, że swą ze sobą szczęśliwi. Jeszcze dziś miałyśmy pójść do pizzerii coś zjeść i pogadać ze wszystkimi. Wparowałyśmy do domu bo miałyśmy mało czasu. Mogłyśmy u nich zostać, ale postanowiłyśmy, że lepiej będzie jak wrócimy. Ciocia się tylko na nas popatrzyła nie wiedząc o co chodzi. Powiedziałam szybko wchodząc do swojego pokoju, żeby się nie martwiła, zaraz wychodzimy. Przebrałyśmy się, doprowadziłyśmy się do porządku i wyszłyśmy. Szybko doszłyśmy  i zobaczyłyśmy, że oni już są. Zamówiłyśmy margarite i zaczęliśmy jeść. Była dobra, a oni bez przerwy się śmiali. Nie chciałam ich opuszczać, no ale potrzeby wzywają. Nie będę opisywać łazienki, bo była normalna. Jak wracałam zobaczyłam, że nie ma Harrego.
- Gdzie Harry?- spytałam się, długo nie przychodził. Trochę się niepokoiłam.
- Poszedł do łazienki.- odpowiedział Liam. Kiwnęłam głową w stylu OK. Przelotnie zobaczyłam za oknem ludzi i … Co? Jak to? Co on tam robi? Przecież miał być w łazience. Tym czasem on obściskuje i całuje jakąś babkę. Tego było za wiele. Wyszłam z pomieszczenia  nie patrząc na nikogo. Pobiegłam do najbliższego parku, usiadłam pod drzewem jak jakiś żul i zaniosłam się płaczem. Co chwila ktoś do mnie dzwonił. Wyłączyłam komórkę bo miałam tego dość. Znów zaniosłam się płaczem. Mijały godziny, było mi coraz zimniej, oczy spuchnięte od płaczu. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich ramionach. Jakiś staruch uśmiechną się do mnie. Był pijany, było to czuć mocno. Powiedział do mnie koło ucha, że się zabawimy. Chciałam uciekać, ale on był szybszy, silniejszy i na dodatek miał kolege ze sobą.
●●●
*** Ola***
Wszyscy zauważyli że nie na Kasi,  zaczęliśmy do niej dzwonić, ale niestety nie odbierała. Przestraszyłam się, ale ona tak ma. Ucieka, a potem wraca. Tylko że teraz nie wiedziałam dlaczego ona uciekła. Nagle Harry w chodzi… czekaj, stop. Jak on wchodzi? Przecież on miał być w łazience. Coś mi tu nie pasowało. Oczywiście powiedział że poszedł się przewietrzyć. Zaraz się skapnął że nie ma Kasi. Skończyliśmy i poszliśmy na poszukiwana. Ona wróci jeszcze dziś, ona tak ma, ale i tak się o nią martwiłam. Przeszukaliśmy całą okolice. Nic. Gdy już się zrobiło ciemno, że niebyło dobrze widać daliśmy sobie spokój. Poszłam do chłopaków apartamentu, bo już było późno a do nich było mi bliżej. Zrobiło się chłodno i zaczął padać deszcz. Podbiegliśmy i byliśmy już na miejscu. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to co przygotował mi Zayn. Po chwili usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Trochę się zdziwiłam ale otworzyłam. Zamarłam. To był Liam który miał na rękach Kasie. Spała, ale była cała przemoczona i ubrania miała zniszczone… była w jakimś masakrycznym stanie. Co się jej stało? Od razu ta myśl błąkała mi po głowie. Przepuściłam Liama i ułożył ją na łóżku. Okazało się, że Liam poszedł się przewietrzyć do parku, zawsze tak robi przed snem. Gdy nagle zobaczył ją na ziemi. Ne wiedział co zrobić, ale wziął ją i zaniósł tutaj. Podziękowałam jemu i poszedł zerkając na śpiącą Kasię. Przyszedł do nas Zayn. Miał pytającą minę, nie dziwię się jemu. Powiedziałam jemu i nie mógł uwierzyć tak samo jak ja. I znowu te samo pytanie „ co się stało?” Położyłam się spać, zapytam się jej jutro. Dziś i tak by mi nie powiedziała.  I odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Obudziłam się wcześnie… ósma. Obudziło mnie tak naprawdę płacz. Zdezorientowana uwolniłam się z objęcia Zayna i poszłam do salonu, skąd dochodził płacz. No tak, to była Kasia, przytuliłam ją do siebie. Martwiłam się o nią. Jeszcze nigdy z jakiegoś powodu tak nie płakała. Po pewnym czasie dołączył do nas Zayn. Nic nie powiedział tylko zrobił nam śniadanie i poszedł chyba powiadomić chłopaków. Kasia nic nie chciał jeść, wpychałam jej to na siłę. Zaraz wszyscy do  nas dołączyli. Widziałam jak patrzyła na Harrego, nic nie wróżyło to dobrego.
- Wynoś się stąd Harry, nie chcę cię znać! – krzyczała i próbowała uwolnić się z mojego uścisku Kaśka. Wszyscy popatrzyli na Harrego pytająco. Nic nie powiedział, też był zdezorientowany. Podszedł do niej  i próbował ją złapać.
- Nie dotykaj mnie, myślisz że nie wiem? Kim była ta laska? – dalej krzyczała. Teraz Harry był zmieszany, co do cholery wczoraj się stało? Powiedziałam łagodnie, aby już poszli. Nie było zaprzeczeń. Gorzej było wywalić Harrego, ale chłopcy jakoś go wyciągnęli. Poprosiłam łagodnie aby powiedziała mi o co chodzi. Nie miała nic do stracenia, więc powiedziała i nie mogłam w to uwierzyć. Ona naprawdę go kochała, a on takie coś jej zrobił. Będę musiała z nim porozmawiać.
- Możesz mnie zostawić samą? – zapytała mnie cicho i ochrypłym głosem.
- Tak. – odpowiedziałam. Teraz właśnie mogę pójść do Stylsa. Nie zastanawiając kierowałam się właśnie do jego pokoju. Drzwi były otwarte ,a w środku tylko krzyki. Oczywiście, Harry musiał się zamknąć w pokoju a wszyscy próbowali się do niego pobić. Jakoś ich wszystkich uciszyłam. Doszłam do drzwi tak aby jak najlepiej mnie usłyszał. Nie wiedziałam czy mogę to przy nich powiedzieć. No, ale trudno niech wiedzą dlaczego oni… to znaczy Kasia i Harry tak się zachowują.
- Harry, dlaczego pocałowałeś w tedy tą laske!? – krzyknęłam.  Wszystkie oczy skierowały się ku mnie. Machnęłam rękom w tylu „później wam powiem”. Kiwnęli twierdząco głową w odpowiedzi. Za chwilę usłyszeliśmy przekręcanie kluczyka w drzwiach i Harrego. Patrzył na mnie ze zdziwieniem. Widać było łzę. Czy on właśnie płakał? Przecież to jego wina. Spiorunowałam go spojrzeniem. Weszłam razem z Harrym do jego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Nie chciałam tego przedłużać, więc zaczęłam prosto z mostu.
- No więc, dlaczego pocałowałeś tamtą laske?  I kim ona była?– powtórzyłam pytanie. No i znów zakłopotanie, czyżby nie wiedział jak ma odpowiedzieć? Tak, na pewno, żeby nie wyszło że to jest jego wina. Tylko ona.
- To ona mnie pocałowała .I nie wiem kim ona była, widziałem ją pierwszy raz.  – odpowiedział smutny Harry. Najlepiej takie coś powiedzieć. Nie wierzyłam jemu. Każdy tak mówi. Kolejna łza. Pewnie tego żałuje, ale nie musiał całować.
- Harry, wież że chciałabym ci w to uwierzyć. No ale nie tłumacz mi się tylko pójdź do Kaśki. Chociaż i tak Cię nie posłucha. Ona nie chce Cię widzieć a co dopiero z tobą rozmawiać. – rozpłakał się na całego. Już wiedział że ją stracił. Wygonił mnie z pokoju i zamknął drzwi na klucz. On się zachowuje jak dziecko, pomyślałam. Jeszcze chwile tak stałam i poszłam do siebie, zobaczyć co jest z Kasią. Płacz, tylko to było słychać jak się wejdzie do pokoju. Kasia wyglądała makabrycznie, jeszcze nawet nieco gorzej niż wczoraj. Czerwone, mocno spuchnięte oczy od płaczu. Włosy sterczały we wszystkie możliwe strony. A ubrania poszarpane, nie wiem dlaczego. Przytuliłam ją znowu i tak siedziałyśmy do końca dnia. Przez następne dni było tak samo. Harry się zamkną u siebie i w ogóle nie wychodził.
●●●
*** Kasia ***
Nie docierało to do mnie. Nie mogłam uwierzyć. Jak on może. Całować się z inną? Cały czas tylko płakałam ale nie z tego z tego powodu. Po jakiś dwóch tygodniach poszłam na spacer. Ale sama. Musiałam jeszcze załatwić pewną sprawę. Ola nie miał nic przeciwko, powiedziała że dobrze mi to zrobi. Ale chciała iść ze mną, ale w końcu nie poszła. Świeże, ciepłe powietrze poranka dotarły do mnie jak tylko wyszłam. Była piękna pogoda. Poszłam w stronę parku. Usiadłam chwile zamyślając się. Co czuję do Harrego? Kocham go czy z ostatnim incydentem już wszystko minęło. Nie jednak ja jego wciąż kochałam. Mam nawet teraz ochotę pójść do niego, rzucić mu się na siłę, pocałować go i powiedzieć Kocham Cię. Tylko że rozrywało moje serce to że on się całował z jakąś nie znaną babką. Czy ja jemu potrafię teraz zaufać? Muszę z nim porozmawiać, może nawet jeszcze dzisiaj. Dochodziła godzina kiedy byłam umówiona z lekażem wstałam z ławki i ruszyłam dalej w drogę. Nie było to strasznie daleko. Także nie było dużo ludzi. Otworzyłam drzwi i skierowałam się w stronę recepcji. Pani miło powiedziała i wytłumaczyła do jakiego pokoju mam się skierować. Z każdym krokiem bardziej się bałam. W końcu stanęłam, znowu przed drzwiami. Ostatni wdech. Zapukałam, usłyszałam „proszę” i nacisnęłam na klamkę. Drzwi się otworzyły i za biurkiem siedział mężczyzna około 50. Usiadłam na krzesełku wskazanym.
- Dobrze, więc niech pani położy się tam. - rękom wskazał gdzie mam się udać. Posłusznie poszłam i się położyłam. Coraz bardziej się bałam.
●●●
*** Harry ***
Przez ostatnie dni całe życie runęło mi. Straciłem wszystko co było dla mnie ważne. Zamknąłem się w pokoju i nie wychodziłem w ogóle z niego. W pierwszy dzień dobijli się tak że w ogóle nie dali mi spokoju. Cały czas coś krzyczeli. Ale oni nie znali prawdy. Wszyscy myślą że to ja pocałowałem tamtą dziewczynę. Nikt też nie wiem że to była Madison. Moja była która chce zniszczyć mi życie, tak jak ja jej to zrobiłem. Skądś dowiedziała się że mam dziewczynę. Chciała zepsuć mój związek, no i udało się jej. Do oczu znów napłynęły mi łzy i kolejny SMS od Madison. „ Czy zepsułam twój związek? Co siedzisz w swoim pokoju… to chyba tak” nie wytrzymałem. Po co ja w ogóle to czytałem? Rzuciłem telefon i rozbił się na kawałki. Znowu dobijali się do mnie chłopcy. Zakryłem poduszką dobie twarz i wylewałem kolejny strumień łez. Chciałbym w tym momencie pójść do Kasi, wytłumaczyć jej to. Znów poczuć smak jej ust, zapach włosów i ubrań. Poczuć ją jak przytulam. Chłopcy dali sobie spokój i wrócili do oglądania filmu śmiejąc się i wygłupiając. Zawsze są tak oglądamy filmy. Skorzystałem z okazji i wyszedłem z pokoju. Nawet nikt mnie nie zauważył. Wyszedłem z budynku kierowałem się do parku. Zawsze lubiłem sobie tam posiedzieć, przemyśleć pewne sprawy. To właśnie tam na mojej ławce wymyśliłem nazwę zespołu. Popatrzyłem w stronę mojej ławki. Tak ją nazywam bo zawsze tam siedzę. Zobaczyłem dziewczynę w czarnej bluzie z kapturem na głowie więc nie mogłem zobaczyć jej twarzy. Usiadłem obok niej. Zobaczyłem na zdjęcie, które w tej chwili chowała.
- Gratuluję – powiedziałem do dziewczyny siedzącej obok mnie.
●●●
*** Kasia ***
Po wyjściu od lekarza znów skierowałam się w stronę parku. Usiadłam na ławce tej co wcześnie. Wpatrywałam się w zdjęcie które dostałam. Nie mogłam uwierzyć. Będę miała dziecko. Łzy same napłynęły mi do oczu. Dlaczego ja? Patrzyłam się na to zdjęcie a w myślach miałam nadzieję że to urządzenie się popsuło. Jednak nie. Cieszył mnie fakt że jest wszystko dobrze z ciążą. Tylko jak ja im wszystkim o tym powiem? Jeszcze wcześniej powiedziała mi mama że będziemy tu mieszkać na stałe bo znalazła tutaj dobrą pracę. Udawałam że jestem z tego zadowolona, ale co ja jej mam teraz powiedzieć? Do głowy kumulowało się tyle pytań i na żadne nie znałam odpowiedzi. Kołomnie na ławce usiadł ktoś i pośpiesznie ukryłam zdjęcie. Ale i tak dojrzał co się na nim znajdowało.
- Gratuluję – usłyszałam. Myślałam że mi serce stanie był mi to bardzo dobrze znany, zachrypnięty głos.
---------------
Przepraszam że tak długo musiałyście na ten rozdział czekać, ale w ogóle nie miałam czasu. Proszę komentujcie. Jestem ciekawa co myślicie o tym rozdziale. Dziękuję bardzo za 1500 wejść. Kocham was.