piątek, 17 lutego 2012

Rozdział 8


*** Harry ***
Gdy odwróciła się dziewczyna która siedziała Kołomnie, po prostu zaniemówiłem. Była to Kasia. Tak samo jak ja była zszokowana. Miała spuchnięte oczy od płaczu i teraz też płakała. Przytuliła mnie. Nie chciałem pytać, na razie, bo potem będzie musiała mi o tym powiedzieć. Ona teraz nie przytulał się do mnie, tylko trzymał kurczowo. Tak jakby się bała że zaraz pójdę albo ktoś zrobi jej krzywdę. Dość długo tak siedzieliśmy. W końcu ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Jak zaczęło się ściemniać poszliśmy do pokoju. Szliśmy nie rozmawiając. Wiem że nie chce teraz o tym rozmawiać. Otwierałem po cichu drzwi ale nie umknęło to uwadze reszty zespołu.
- Harry, gdzie… - nie dokończył Lou widząc że za mną jest Kasia. Bez żadnego słowa poszliśmy do mojego pokoju. Jak tylko weszliśmy do mojego pokoju zamknąłem go na klucz. Usiedliśmy na łóżku. Nie wiedziałem od czego tu zacząć. Ona zaczęła płakać i mówić coś niezrozumiałego.
- Kasia, powiedz wszystko powili. – powiedziałem spokojnie. Kiwnęła lekko głową.
- Kiedy zobaczyłam Cię jak całowałeś inną… - zaniosła się płaczem a ja jej wytłumaczyłem że to była Madison i chciała zepsuć mi związek z nią.
- No, ja potem poszłam do parku. Tam byłam do późna, aż w końcu podszedł jakiś facet i powiedział że się „zabawimy” i… - znów nie dokończyła. Rozpłakała się jeszcze mocniej, a ja ją przytuliłem. Zabiję go, pomyślałem. Przyłożyłem rękę do jej brzucha. Uśmiechnęła się tak jak ja. Wyszeptałem jej żeby nie usuwała tej ciąży. Zgodziła się i pocałowałem ją. Już prawie zapomniałem jak smakują jej usta. Tak się cieszyłem, że ją odzyskałem. Było już dość późno więc poszła spać razem ze mną w pokoju. Ciekaw jestem czy powiedziała już komuś o ciąży, czy tylko ja o tym wiem. Weszliśmy do mojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Zawsze tak robię, bo nielubię jak mi ktoś przeszkadza.
- Mówiłaś już im o tym? – zapytałem się jej. Spuściła głowę usiadłem koło niej i ją przytuliłem.
- Nie i nie wiem kiedy im o tym powiedzieć. – powiedziała. Wtuliła się we mnie i tak siedzieliśmy. Za jakieś dziesięć minut Kasia usnęła więc położyłem ją na łóżku i szybko poszedłem się wykompać. Jak wróciłem dalej spała. I tak słodko wyglądała. Uśmiechnąłem się sam do siebie i położyłem się obok niej.
*** Kasia ***
Śniły mi się jakieś koszmary i obudziłam się cała mokra. Harry już w tedy nie spał i przytulił mnie do siebie mocno. Miło jest znów poczuć ten zapach perfum, włosów. Tak mi go brakowało przez ostatnie dni. Poszliśmy do kuchni zrobić śniadanie. Chciałam sama ale oczywiście mówił że nie mogę się teraz przemęczać. Tak, cały, kochany Harry. Zrobił te jego pyszne tosty z pomidorem i herbatę. Przy nim to tak wszystko lepiej smakuje, nawet nie wiedziałam że on tak dobrze gotuje. Wróciliśmy do pokoju, mijając zaspanego Louisa. Chyba nawet nas nie zauważył. Położyłam się na łóżku. Nie chciałam nigdzie iść. Tutaj było mi dobrze. Do szczęścia wystarczył mi sam Harry. Kocham go. Harry przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Było cicho, przerywało tylko ją nasz oddech. Powoli zamykałam oczy bo jakaś senna się zrobiłam gdy nagle tą piękną ciszę przerwał jakiś trzask drzwi. Poderwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. No tak to była wściekła Olka. Gdy mnie tylko ujrzała to myślałam że na mnie wskoczy. W tym momencie również doszedł Harry i Louis.
-Ola co się stało że tak nagle wparowałaś do nas? – zapytał się Louis. Chyba wiedział że coś musiało się między nią a Zaynem. Też tak myślałam .
- Co mnie do was sprowadza? Hm… Olka nie mogłaś mi powiedzieć że jesteś tutaj?! Ja się martwię o ciebie a ty tu sobie siedzisz jak niby nic?! – odpowiedziała. A więc o to jej chodzi. Wiecznie troskliwa Ola. Harry poszedł do mnie od tyłu i mnie przytulił. Olka zrobiła wielkie oczy. Nie rozumiałam jej czasami. Potrafiła zrobić awanturą o byle co.
- A ja muszę tobie wszystko mówić? Ale jak widzisz wszystko jest w porządku i nie musisz się o nic martwić. – odpowiedziałam jej. Poszłam w kierunku pokoju Harrego. Usłyszałam trzask drzwi i za chwilę śmiech Harrego i Louisa.  Co ich tak rozśmieszyło? Po nich to wszystkiego można się spodziewać więc położyłam się na łóżku. Nie chciało mi się nic robić. Jest dość wcześnie więc chyba pójdę do ciotki po ubrania i tu pożyję sobie kilka dni. Tu jest tak miło wesoło no i oczywiście jest Harry. Westchnęłam lekko bo nie chce mi się nigdzie iść. Może inaczej, nie chce być daleko od Harrego.
- Harry! – krzyknęłam do niego. Szybko przyszedł z pytającą miną. Takiej jeszcze u niego nie widziałam. – Harry, czy mogę zostać u ciebie na kilka dni? Tu jest fajnie i… - nie zdążyłam dokończyć bo na mnie wskoczył. To chyba jest odpowiedź typu „ Ty się jeszcze pytasz? Jasne, nawet możesz zostać tu cały czas”. – Fajnie, ale proszę zejdź ze mnie. I pójdziesz ze mną po ciuchy? – zrobiłam kota ze Shreka. Wszyscy przy tym wymiękają, a nawet Harry. Znowu twierdząca odpowiedź. Jakoś go zepchnęłam ze mnie i poszłam ubrać buty. Gdy już byliśmy gotowi wyszliśmy. W domu nie było ciotki, bo była o tej w porze w pracy. To nawet lepiej, pomyślałam i poszłam do swojego pokoju. Wzięła kilka rzeczy, zbiegłam do Harrego i wracaliśmy do apartamentu. Po drodze spotkał kilka fanek. Zrobił z nimi zdjęcie i dał kilka autografów. Weszliśmy do jego apartamentu. Krzyki, śmiechy i lecąca muzyka. Popatrzyłam pytająco na Harrego a on był tak somo zdziwiona tak jak ja. Weszliśmy do pokoju gdzie wydobywał się ten cały hałas. Kaśka siedziała na sofie, Niall, Lou, Zayn śmali się na ziemi a Liam dziwnie się na nich patrzył. Nie usłyszeli jak wchodziliśmy więc bezszelestnie odwróciłam się i położyłam torbę z rzeczami na łóżku w pokoju Harrego. Po drodze powrotnej zahaczyłam o kuchnie i wyjęłam z niej chyba wczorajszą pizze. Kiedy weszłam do pokoju gdzie byli wszyscy napotkałam złe spojrzenie Nialla. Oj, coś mi się wydaje, że to była jego. Uśmiechnęłam się do niego jak niby nic i zaczęłam ją jeść. Harry usiadł koło mnie, wziął gryza za co dostał w swoją lokowatą czuprynę.
- Osz, ty – powiedział po czy rozczochrał mi włosy. Potem ganialiśmy się po całym pokoju, a reszta miała z nas ubaw. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo. Nogi jakby były z waty, same uginały się pode mną. Ktoś mnie z tylu złapał, a ja miałam już ciemność przed oczami. Kiedy otworzyłam oczy, było za jasno. Coś było nie tak. Rzuciłam wzrokiem na całe pomieszczenie. Było białe, jakieś szklane drzwi, pipkanie maszyny koło mnie. Gzie ja do cholery jasnej jestem? W tym właśnie momencie wszedł do pomieszczenia Harry. Był uśmiechnięty, ale widać że nie spał długo. Czy ktoś mi powie co się stało że ja tu jestem? Pytałam sama siebie i na nic nie znałam odpowiedzi. Uśmiechnęłam się też do Harrego, żeby wiedział że wszystko jest dobrze. Usiadł na krzesełku które znajdowało się obok mojego łóżka w trzymał mnie za rękę. Właśnie tego mi brakowało. Poczuć jego dłoń na swojej. I zobaczyć jego cudowny uśmiech. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższy czas. Nikt z nas nie wiedział co ma powiedzieć.
- Gdzie jestem? – zapytałam się jego przerywając tą ciszę. Popatrzył się na mnie tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami. Pogłaskał mnie po ręce i spuścił na nią wzrok.
- W szpitalu, zemdlałaś – odpowiedział zachrypniętym głosem. tak kocham ten głos, oczy, dotyk, wszystko w nim kocham. Czekaj, wróć, co on powiedział? Jak to w szpitalu i że niby ja zemdlałam? No może i tak bo nic nie pamiętam a on by mnie nie okłamał. Ufam mu, a on mnie. I znowu nastała cisza przerywana pipkaniem urządzenia. W pewnej chwili w chodzi do pokoju lekarz.
- Muszę Panią zbadać a Pana proszę o wyjście – oznajmił lekarz. Nie chciałam być teraz badana. Wolałam ten czas spędzić z Harrym. Ale jak jest taka potrzeba no to trudno. Zaraz znów się z nim zobaczę.
- Ale… - Harry nie chciał mnie teraz na moment opuścić. Chciał nadrobić tamten moment. Z niechęciął wyszedł z pokoju. Lekarz mnie zbadał i powiedział że wszystko jest w porządku. Z ciążą też tylko powiedział że nie mogę się przemęczać. Zostanę w szpitalu do jutra i wracam do domu. Może i krótko tu byłam ale już nie lubię tego miejsca. Gdy tylko lekarz wyszedł do pokoju weszli wszyscy. To znaczy całe One Direction i Ola. Ta druga jak tylko weszła od razu się na mnie rzuciła. Harry zawiedziony bo to on chciał tak zrobić usiał posłusznie na krzesłu tym co wcześniej. Złapał mnie za rękę i tak spędziliśmy cały dzień. Oczywiście wszyscy chcieli wyjaśnień. Nie było szansy to przed nimi ukrywać i powiedziałam razem z Harrym całą historie. Nikt nie mógł uwierzyć. Kilka pojedynczych łez poleciało mi po policzku. Potem Lous nas rozchmurzył i tak było do końca dnia. Chcieli tutaj wszyscy zostać ale ich pogoniłam. Najtrudniej było z Harrym ale też jakoś jego przekonałam aby się wyspał. W końcu jutro rano po mnie przyjedzie. Na następny dzień obudziłam się szybko. Ubrałam się, spakowałam i czekał już na mnie Harry z Louisem. Przytuliłam każdego i dałam całusa Harremu i wyszliśmy ze szpitala. W drodze powrotnej trochę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Kiedy dojechaliśmy Harry wziął mają torbę z rzeczami bo mówił „ nie możesz się przemęczać”. Weszliśmy do środka i kolejne uściski na powitanie. Potem postanowiliśmy ogląd noś film a na kolację zamówiliśmy sobie pizze. Większość od razu zjadł Niall więc zaraz zamówili jeszcze jedną. Ciekawa jestem tylko gdzie on to wszystko mieści. Dziś poszłam wcześniej spać, bo byłam zmęczona. Śniły mi się jakieś koszmary. Wstałam cała przepocona i spojrzałam na zegarek. Była siódma więc postanowiłam że się wykompię. Weszłam pod prysznic i przyjemna woda zaczęła spływać na moje ciało odprężając mnie przy tym. Zadowolona wyszłam z łazienki i udałam się w stronę kuchni. Pomyślałam że tym rzazem to ja zrobię śniadanie. Gdy kończyłam robić ktoś złapał mnie z tyłu i przytulił do siebie. Poczułam ten jedyny przyjemny zapach jaki kocham. Tak, to był zaspany Harry. Zjedliśmy to co naszykowałam przy tym Harry mówił, że to on powinien robić śniadanie. Jego w cale nie słuchałam. Do kuchni wszedł zaspany Louis.
- A mi to już nie zrobicie? – zapytał smutny Louis. Nagle tak jakby ożył i zaczął mówić jak najęty. Wstałam z krzesła i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej kilka marchewek. Podałam na talerzu przed nosem. Nagle ucichł. Usiadł grzecznie na krześle zaczynając jeść swoje śniadanie. Komicznie to wyglądało. Nie mogliśmy powstrzymać się z Harrym i wybuchnęliśmy  śmiechem. Louis popatrzył się na nas dziwnie a zaraz wyszedł ze swoimi marchewkami do pokoju. Dzień zapowiadał się bardzo ciekawie.
-----------------
Więc oto 8. Jak się wam podoba? Mi średnio, ale zostawiam to waszej ocenie. Nie wiem kiedy kolejny rozdział ale postaram się jak najszybciej. 

Brak komentarzy: